Jak urosnę to tu
Kurz bitewny po wyborach samorządowych opadł i już wiadomo, kto będzie rządził w Sochaczewie, w gminach, a kto zostanie radnym. Co prawda pewną zagadką pozostaje Starostwo Powiatowe, ale w tym przypadku jest to jedynie kwestia statystyki i już wkrótce, czyli na pierwszej sesji rady powiatu zostanie rozwiązana.
Jakie były te wybory? Odpowiedź nasuwa się tylko jedna – inne od dotychczasowych. W przypadku miasta najbardziej dynamiczne, widowiskowe i zaskakujące w całej historii sochaczewskiego samorządu. Czy ich rezultat jest zaskoczeniem? Według mnie nie.
Po pierwsze każdy dostał tyle na ile zasługiwał. W radzie miasta mamy powtórkę z przeszłości. PiS wziął swoje, podobnie KO. Do rady weszli również przedstawiciele ugrupowania nowego burmistrza, którzy prawdopodobnie z radnymi PiS stworzą koalicję.
W radzie nie ma natomiast żadnego przedstawiciela z list byłego burmistrza, co należy uznać za największą porażkę tego ugrupowania. Dodajmy, że uzyskało ono jeden mandat w radzie powiatu. To z kolei świadczy o tym, że już po pierwszej turze wyborów, kiedy ugrupowanie Piotra Osieckiego poniosło klęskę było wiadomo, że mieszkańcy Sochaczewa chcą zmian, a nie zachowania istniejącego stanu rzeczy.
I tu przechodzimy do meritum, czyli dlaczego Marek Gołkowski nie został wybrany na burmistrza Sochaczewa. Pierwszy błąd komitet Gołkowskiego popełnił afiszując się z wsparciem pozostałych kandydatów na burmistrza, z wyjątkiem Dariusza Zielskiego. O ile poparcie ze strony Andrzeja Kuśmirka i Tomasza Etrmana było naturalne. Obu panom jest bliżej do KO, to inaczej miała się rzecz z poparciem udzielonym przez Joannę Niewiadomską-Kocik, która w pierwszej turze zdobyła 2047 głosów. Jeżeli myślano, że te głosy przełożą się na Gołkowskiego to się bardziej pomylono, dlatego że ci, którzy w pierwszej turze zagłosowali na panią Joannę, w drugiej turze zagłosowali na Janiaka. Dlaczego tak się stało?
Po pierwsze sądzono, że skoro do drugiej tury przeszedł Janiak, to rzeczą naturalną będzie, że Joanna Niewiadomska-Kocik, która startowała z Sochaczewskiego Forum Samorządowego poprze Janiaka, czyli kandydata popieranego przez dotychczasowego koalicjanta Sochaczewskiego Forum Samorządowego, którym było PiS. Ta jednak tego nie zrobiła i poprała stronę przeciwną, która przez pięć lata wieszała na niej i burmistrzu psy. To z kolei zostało odebrane przez jej wyborców jako zdrada. A przez innych, wahających się, jako próbę zachowania obecnego status quo w urzędzie miejskim. Potem była już równia pochyła.
Sztab Gołkowskiego zaczął wmawiać wyborcom, że Daniel Janiak to przystawka PiS. I na negacji wszystkiego, co związane z tą partią zaczęto budować kampanię przed drugą turą wyborów. Kampanię, która sprowadzała się do inwektyw i wymyślonych historii. Do tego zwolennicy kandydata KO zaczęli wchodzić w prywatne życie Daniela Janiaka, a czegoś podobnego wyborcy bardzo nie lubią.
Jakby tego było mało sam kandydat przekonany przez sztab o swojej wyższości „nad raperem z Nowej Suchej” i „wiejskim bibliotekarzem” posunął się o kilka kroków za daleko. Na dodatek popierający go członkowie PO zaczęli publikować oświadczenia, w których na Janiaku nie postawiali suchej nitki, posądzając go o wszelkie możliwe grzechy. Sugerując jednocześnie, że po zwycięstwie Gołkowskiego z miejskiego samorządu zostaną zwolnieni wszyscy, który nie myślą jak sympatycy KO. Samemu kandydatowi też wyrwało się kilka słów, które zmroziły część wyborców. I w tym momencie balonik nadmuchany dodatkowo przez konwencję, na którą zaproszono przedstawicieli władz KO, pękł.
Przebił go Daniel Janiak, który nie dał się wciągnąć w chamską przepychankę. Pokazując tym samym, że jest w stanie zachować spokój i zdrowy rozsądek nawet na najtrudniejszych momentach. A takimi były ostatnie dni kampanii.
Czy Gołkowski mógł wygrać? Prawdopodobnie tak. Wystarczyło, aby jego sztab przedstawiał go jako spokojnego, zrównoważonego, pełnego troski o miasto i jego mieszkańców. Chcącego współpracy dla dobra miasta ze wszystkimi, bez względu na przynależność partyjną czy poglądy. Wyborcy by to łyknęli. Tymczasem jego sztab i po części on sam zrobił z siebie aroganta i człowieka dyszącego zemstą. Efekt tego PR-u zobaczyliśmy 21 kwietnia. A różnica 1127 głosów, w sytuacji, gdy do urn poszło mniej niż połowa wyborców to po prostu pogrom. Jest to także wyraźny przekaz mieszkańców Sochaczewa do tak zwanych elit politycznych, że dość już kłótni i wojen, że teraz czas na Sochaczew i jego problemy.
I tu nasuwa się kolejne pytanie: Jakim burmistrzem będzie Daniel Janiak i czy uda mu się rozwiązać problemu miasta i jego mieszkańców? Na pewno będzie to inna kadencja niż dotychczasowe. Chociażby ze względu na wieki i charakter nowego burmistrza. Po drugie dużo zależy od współpracy z radnymi. Co prawda burmistrz ma zapewnioną większość w radzie, ale pozostaje jeszcze opozycja, która może napsuć mu sporo krwi.
Jednak tu pojawia się problem dla samej opozycja. Ta – przypomnijmy – szła do wyborów pod hasłem: „Sochaczew dla wszystkich. Wszystko dla Sochaczewa”. Jeżeli opozycja nie podejmie rozsądnej i merytorycznej współpracy z burmistrzem wyjdzie na to, że owo hasło było tylko pustym sloganem. Ale o tym przekonamy się już podczas pierwszych sesji rady miejskiej. Te będą sprawdzianem nie tylko dla opozycji, ale i dla koalicji. Pokażą one czy koalicja będzie szukała współpracy czy zemsty za porażki i upokorzenia w radzie pod koniec poprzedniej kadencji.
I na koniec osobista refleksja dotycząca wyboru Daniela Janiaka na burmistrza. Kilka lat temu siedzieliśmy obydwaj na bulwarach i w pewnym momencie Daniel powiedział mi: – Zostanę burmistrzem Sochaczewa. Odpowiedziałem mu, że to piękne marzenie. I gdy to mówiłem, ktoś puścił piosenkę Sokoła i Fasolek „Jak urosnę”.
Kiedy wygrał wybory przypomniałem siebie jej słowa: „Jak urosnę to tu, wejdę na stół, stanę na palcach i sięgnę po klucz. Więcej już nikt nie powie mi, że nie mogę wyjść i otworzę drzwi”.
Jak widać marzenia chcą się spełniać, trzeba im tylko w tym trochę pomóc.
fot.pixabay
Share this content:
Opublikuj komentarz