KOCHAM MOJĄ ULICE – CZĘŚĆ XXV
CZYN SPOŁECZNY – PRZYMUSOWA SPONTANICZNOŚĆ
Okres PRL-u wiązał się nierozłącznie z rzeczami, które dziś nazwalibyśmy absurdami. Czymś takim był czyn społeczny. Inaczej mówiąc „dobrowolna” praca w dni wolne, ku chwale ojczyzny i partii.
W dzisiejszym odcinku „Kocham moją ulicę” powracamy do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a dokładnie do roku 1975 i parku im. Włodzimierza Ignacego Garbolewskiego. A wszystko za sprawą zdjęć, które udało nam się odnaleźć w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Uchwycono na nich mieszkańców Sochaczewa porządkujących park w ramach czynu społecznego. Zdjęcie wykonano prawdopodobnie w kwietniu, w ramach sprzątania miasta przed świętem 1 Maja. Ciekawostką jest utrwalony na fotografii nieistniejący już budynek, w którym przed wojną mieszkała służba obsługująca znajdujący się tuż obok pałac. Sam budynek został rozebrany pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku. Kolejną perełką, którą udało się nam odnaleźć w zasobach NCA, jest fotografia przedstawiająca budowę, w czynie społecznym, zlewni mleka w Matyldowie.
Ale nie tylko dorośli byli spędzani w dni wolne od pracy do wykonywania czynności, które powinny być zrobione przez innych. W owe spędy angażowano także młodzież, o czym świadczy kolejna fotografia, tym razem pochodząca z archiwum Tygodnika Sochaczewskiego. Została ona wykonana prawdopodobnie pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Nie udało się nam jednak ustalić miejsca, w którym została zrobiona. Liczymy, że nasi czytelnicy nam w tym pomogą.
Przy okazji przypomnijmy, ponieważ nie wszyscy pamiętają ów absurd, którym były czyny społeczne, że najczęściej były organizowane przez zakłady pracy, szkoły, organizacje partyjne i młodzieżowe. Sprzątano ulice, tereny zielone, malowano ogrodzenia, dzieci grabiły liście, nierzadko w ramach czynu ciężarówki ruszały na wieś, by pomóc rolnikom w wykopkach. Dziennik Telewizyjny podawał potem dane, ile kilogramów ziemniaków udało się zebrać w ciągu jednego dnia.
Na większą skalę rozpowszechniły się w drugiej połowie lat 50. jako manifestacja poparcia dla rządzącej ekipy Władysława Gomułki. Swoje apogeum czyny osiągnęły natomiast w latach siedemdziesiątych. Wtedy to na wezwanie Edwarda Gierka, I sekretarza KC PZPR, swój czas wolny „spontanicznie” poświęcało już nie setki, a miliony Polaków.
Sam pomysł czynów społecznych w PRL był kopią radzieckiego „subotnika” ogłaszanego w Związku Radzieckim od roku 1919. O ile w Polsce za brak udziału w czynach nie groziły restrykcje, to inaczej było w ZSRR. Tam obecność na owych „dobrowolnych” czynach była obowiązkowa, co z kolei powodowało, że tych – którzy nie pojawili się w sobotę na wspólnym, radosnym budowaniu komunizmu – w poniedziałek odwiedzali przedstawiciele organów ścigania. I tym samym pozostałe dni tygodnia, jak i te przypadające w ciągu najbliższych kilku lat, spędzali na koszt państwa w tzw. ośrodkach odosobnienia.
Podpisy pod zdjęcia
Zdjęcie nr 1 główne: Sprzątanie parku Garbolewskiego – rok 1975. Na zdjęciu widzimy nieistniejący już budynek dla pałacowej służby. Zdjęcie z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Zdjęcie nr 2: Czyn społeczny w parku Garbolewskiego – rok 1975. Zdjęcie z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Zdjęcie nr 3: Budowa w czynie społecznym zlewni mleka w Matyldowie. Zdjęcie z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Zdjęcie nr 4: Uczniowie jednej z sochaczewskich szkół podczas czynu społecznego. Zdjęcie z archiwum Tygodnika sochaczewskiego.
Share this content:
Opublikuj komentarz