Krwawa jatka na Żeromskiego

Krwawa jatka na Żeromskiego

Do dramatycznych scen doszło w nocy z soboty na niedzielę, 20-21 kwietnia na ulicy Żeromskiego w Sochaczewie, około godziny 2.00. Jak udało nam się ustalić kilka osób wzięło udział w zaciętej bójce. Co najmniej jedna osoba została poważnie ranna, a jak mówią naoczni świadkowie, na ulicy było mnóstwo krwi.

Potwierdzam, że zdarzenie, o które Państwo pytacie miało miejsce. Podczas  bójki jedna osoba została ranna, zadano jej kilka ciosów niebezpiecznym narzędziem. Kilkoro uczestników tego zdarzenia zostało zatrzymanych, zastosowano wobec nich odpowiednie środki zapobiegawcze – powiedziała nam asp. Agnieszka Dzik, rzecznik prasowy KPP w Sochaczewie. Jak dodaje dla dobra prowadzonego śledztwa policja nie może udzielać więcej informacji .

Tymczasem jak wynika  z naszych informacji do zdarzenia doszło około drugiej w nocy 21 kwietnia na ulic Żeromskiego, niedaleko skrzyżowania z ulicą Narutowicza. – Samej bójki nie widziałam. Ale na miejscu była już policja. Widziałam leżącego na chodniku mężczyznę, ze zmasakrowaną twarzą. Jakby pociętą nożem lub maczetą. Wokół było pełno krwi. To był potworny widok – powiedziała nam jedna z czytelniczek, która wracała ulicą Żeromskiego do domu. Z kolei inny mieszkaniec bloków przy ulicy Żeromskiego dodaje, że policja natychmiast rozpoczęła pościg za bandytami, którzy  próbowali uciec funkcjonariuszom,  ale ci bardzo szybko ich złapali.

W ujęciu uczestników krwawej bójki pomógł także monitoring zainstalowany na zewnątrz jednego z lokali gastronomicznych przy ulicy Żeromskiego.

Jak do tej pory nie udało nam się ustalić co było przyczyną tej awantury, w której jednej z uczestników użył maczety do ataku na swoich przeciwników. Policja zaprzecza jednak, aby bójka była wynikiem animozji pomiędzy kibicami klubów.        

Dodajmy, drugiego dnia po całym zdarzeniu restauracja „Pełna Qlturka”, w pobliżu której doszło do bójki, wydała oświadczenie na swoim profilu na Facebooku. Czytamy w nim – „Pragniemy, aby wszyscy dobrze się u nas bawili i miło wspominali spędzony tu czas. Dlatego od najbliższej dyskoteki, każdy przejaw agresji w „Qlturce” lub jej otoczeniu spotka się z naszą zdecydowaną reakcją, zostaliśmy również zobowiązani do każdorazowego przekazywania monitoringu odpowiednim służbom prewencyjnym”.

Zadyma w pizzerii

To nie pierwsza  bijatyk z udziałem kilkunastu osób do jakiej doszło w ostatnim czasie na terenie Sochaczewa.  W listopadzie ubiegłym roku w pizzerii DaGrasso doszło do starcia dwóch grup pseudokibiców – prawdopodobnie byli to fanatyczni fani Klubu Widzew i Klubu Legia, od dawna zwalczający się i będący częstymi sprawcami stadionowych bójek.

W pizzerii odbywało się przyjęcie urodzinowe, w którym uczestniczyło kilkanaście osób. W pewnym momencie do lokalu weszła grupa osób, która zaatakowała uczestników przyjęcia. Między mężczyznami doszło do bójki, w trakcie której rzucano krzesłami i elementami wyposażenia lokalu. Szkody wyceniono na kilka tysięcy złotych.

Policjanci od razu zaczęli ustalanie uczestników bójki. W wyniku podjętych czynności zatrzymano część osób, która uczestniczyła w piątkowym wydarzeniu. Kolejni sami zgłosili się do komendy. Ustalono, że niektórzy są związani ze środowiskiem pseudokibiców. Na chwilę obecną jedenaście osób usłyszało zarzuty udziału w bójce i uszkodzenia mienia. Dwie osoby dodatkowo odpowiedzą za posiadanie narkotyków, które policjanci zabezpieczyli podczas przeszukań. Podejrzani mają od 15 do 22 lat i są mieszkańcami Sochaczewa. Pełnoletnim grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. O losie nieletniego będzie decydował sąd rodzinny – poinformowała nas asp. Agnieszka Dzik, rzecznik prasowy sochaczewskiej policji. Jak dodaje zatrzymanie pozostałych uczestników bójki jest kwestią czasu.

Klubowe porachunki

Do największych zadym  w ostatnich latach doszło natomiast 18 i 19 sierpnia 2018 roku. Wtedy to fani warszawskiego Legii podpalili samochody na Senatorskiej oraz pobili bawiących się w pubie na „starej” sochaczewskiej przystani. A dokładnie w pubie  „Przystań i usiądź” .

Do zadymy w pubie doszło w  niedzielę, 19 sierpnia 2018 r. Ludzie bawili się, tańczyli, spędzali czas ze znajomymi. Po prostu przyszli odpocząć. Było już późno, około trzeciej nad ranem. I wtedy jedna z dziewczyn zaczęła krzyczeć, że zaraz przyjadą kibole. Jednak jej krzyki zostały zignorowane.

Nocni goście nie rzucili się jednak od razu do bicia. Na przedzie grupy szedł jeden z nich i gdy tylko ktoś się o niego otarł, od razu był bity. To była specjalna zagrywka, bo facet wszedł pomiędzy tańczących, a ci nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje. A w tańcu, jak to w tańcu, można się o kogoś niechcący otrzeć.

 Myślałam, że komuś coś zawinił, ktoś miał powód. Ale rozejrzałam się i wokół mnie zauważyłam kilkudziesięciu innych facetów, którzy bili zupełnie przypadkowych ludzi – dodaje nasza rozmówczyni. – Nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Wszyscy zaczęli uciekać. Ci, którzy akurat byli bici, starali się bronić. Ale jak ktoś ma się obronić, kiedy atakuje go dwukrotnie większy facet? Ze znajomymi staraliśmy się szybko stamtąd uciec, po drodze zdążyłam zauważyć kilku leżących już na ziemi mężczyzn, jeden z nich na moich oczach dostawał kolejne kopniaki w głowę, w brzuch.

Zaczęła się awantura, bo zaatakowani próbowali się bronić. Wystraszone dziewczyny uciekały do barowego kontenera. Napastnicy wyżywali się też na sprzęcie, łamali leżaki.   Prawdopodobnie doszłoby do totalnego mordobicia i demolki i ktoś mógłby naprawdę bardzo ucierpieć. Jednak  nagle jeden z gości wskoczył na dużą szpulę i krzyknął: – Jesteśmy wszyscy z jednego miasta, po co mamy się bić!-  to nieco ostudziło agresorów. Choć tu i tam jeszcze trwały jakieś przepychanki, ale sama bójka wygasła.

Zażegnaniu dalszej bijatyce pomogła także reakcja właściciela baru, który natychmiast zaczął wyrzucać wszystkich z terenu pubu. Mówił do napastników, aby się wynosili, a ci w końcu to zrobili. Na miejscu pojawiła się także ochrona, ale ochroniarze nie wysiedli z samochodu, tylko siedzieli w nim i spokojnie przyglądali się całemu zajściu. 

Jednak zanim doszło do bijatyki na przystani kibice Legii w sobotę, 18 sierpnia 2018 r.,  przeprowadzili rajd po mieście. Na początek zrobili zadymę na barakach przy Długiej, a ponieważ policja nie zareagowała, postanowili wybrać się na osiedle przy ulicy Senatorskiej, które uważane jest za sochaczewski bastion kibiców Widzewa. 

Od strony Alei 600-lecia wparowały trzy samochody, a dwa blokowały wyjazd z osiedla od strony Żeromskiego. Około godziny dwudziestej czwartej mieszkańców obudziły krzyki nawołujących się młodych mężczyzn, którzy kogoś gonili. Następnie rozległ się ogłuszający wybuch i stojący przed naszym blokiem samochód zaczął się stanął w płomieniach. Tylko błyskawicznej akacji straży pożarnej można zawdzięczać, że ogień nie przeniósł się na stojące obok samochody, a także na znajdujący się w pobliżu parterowy budynek. Jednak, co najmniej trzy auta uległy uszkodzeniu, w tym jedno spłonęło.

Fot. policja Łódź

Share this content:

Opublikuj komentarz