Odszedł strażnik pamięci

Odszedł strażnik pamięci

Sławomir Jaczyński prawie pół wieku był sołtysem Kromnowa-Gorzewnicy, współtwórcą i członkiem zarządu Stowarzyszenia Konfraternia Św. Rocha, a także pomysłodawcą i organizatorem uroczystości przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Kromnowie. Od lat ciężko chorował, ale nie poddawał się. Optymizm zachował do ostatnich dni. Zmarł wieczorem 5 maja w swym ukochanym domu.

Choć wszyscy bliżsi i dalsi znajomi, jak też rodzina wiedzieli, że zmaga się z nowotworem, to jednak z drugiej strony mieli nadzieję, że mimo wszystko będzie żył. Sławomir Jaczyński mężnie znosił postępy choroby, a nawet nie dawał za wygraną przez wiele lat.

Miał w sobie tyle radości życia, optymizmu życiowego i wewnętrznego ciepła, choć taka bardzo cierpiał. Do ostatnich chwil życia był aktywny i pełen pomysłów. Można powiedzieć, że odszedł w biegu – mówi jeden z jego przyjaciół.

Pan Sławek, bo tak mówili o nim ciepło wszyscy zmarł wieczorem 5 maja w wieku 79 lat. Dołączył do swej ukochanej żony Zofii, która niespodziewanie odeszła kilka miesięcy wcześniej. Opuścił swój magiczny świat na skraju Puszczy Kampinoskiej.

Sławomir Jaczyński urodził się i całe swe życie spędził w Kromnowie, wsi o prawie tysiącletnim rodowodzie, którą kochał i dbał o nią jako sołtys i gospodarz. Znał tu każde niemal drzewo i wszystkich mieszkańców. Mocno związany z Kromnowem stworzył bajkowe miejsce w swoim gospodarstwie. Pan Sławek znał doskonale historię swej wsi i starał się ocalić jej przeszłość. To przecież była cząstka jego rodziny, wspomnienia sąsiadów i przyjaciół. Został m. in. laureatem Medalu Pro Masovia, przyznawanego przez marszałka województwa mazowieckiego za wybitne zasługi dla regionu.

Każdego roku z jego inicjatywy mieszkańcy gminy i powiatu sochaczewskiego spotykali się przy grobie Nieznanego Żołnierza z września 1939 roku w głębi Puszczy Kampinoskiej. 

To nie jest symboliczne miejsce. Tam naprawdę w czasie walk zginał jeden młody żołnierz. Pan Przydworski pogrzebał go, a jego syn Jan oznaczył to miejsce i posadził młodą sosnę. To właśnie tam, gdzie posadził sosnę jest Grób Nieznanego Żołnierza, przy którym co roku składamy hołd bohaterskim obrońcom ojczyzny – mówił pan Sławek.

Bardzo dbał o to miejsce i przypominał losy pomordowanych w trakcie II wojny światowej. Kiedy zmarł ponad 90-letni Jan  Przydworski troska pana Sławka skupiła się na ponad 70-letniej sośnie. Drzewo zaczęło niespodziewanie chorować. Pan Sławek dbał o nie, ale to nie pomagało – sosna wraz z chorobą opiekuna coraz bardziej marniała. Teraz mieszkańcy Kromnowa mówią, że może całkowicie uschnąć, bo zabraknie jej patronów.

Nie wiadomo też, co stanie się z niezwykłym muzeum pana Sławka, które urządził we własnym domu. Już od progu było widać tam niemal bajkowy świat. Między drzewami i krzewami czaiły się figurki zwierząt i ludzi. Kilka osłów, zebra, wielbłąd, pijana świnia, zajączki, jak też zaprzęg z drewnianymi końmi, gęsiareczka ze stadkiem gęsi, mleczarka z bańkami oraz maciora z małymi prosiaczkami, no i rodzinka z dziećmi. Na jednym z drzew siedziały pluszowe małpy. Wszystko niczym z baśni Braci Grimm.

W ogrodzie pana Jaczyńskiego były unikalne kwiaty, bujne w kolorach i zapachach, szczególnie wioną i latem. W składziku był prawdziwy raj staroci. Kolekcje zapomnianych sprzętów domowych. Przy wejściu do domu figury proszalnych dziadów witających wchodzących wyciągając łapki do pieniążki. Każda figura to część kolekcji, którą pracowicie zbierał pan Sławek, ubierał i odświeżał. Czasem znajdował je w różnych sklepikach, na jarmarkach, a nawet wyrzucone na śmietnik. Dawał im drugie życie w swym ogrodzie przypominającym zapomniany świat z dzieciństwa. Pan Sławek snuł intrygujące opowieści o tym magicznym, baśniowym ogrodzie. Co będzie z jego muzeum? Nie wiadomo. Te zapomniane przedmioty żyły razem z nim. Po śmierci magicznego Strażnika Pamięci mogą i one pójść w zapomnienie.

Wraz z odejściem pana Sławka skończyła się pewna epoka. Nasza redakcja miała okazję z nim rozmawiać o jego pasjach i tym co kochał. Sławomir Jaczyński często nas zapraszał do siebie i z dumą pokazywał nowe nabytki. Zawsze witał przy zastawionym domowymi pysznościami stole. Słuchał wierszy czytanych przez Jolantę Małczak, którą bardzo lubił… Opowiadał o ludziach z Kromnowa – rodzinie i mieszkańcach, o odwiedzających jego muzeum gościach. Będzie tego brak po jego odejściu i tych pięknych wspomnień snutych z miłością do ludzi.

Fot. Jolanta Małczak

Share this content:

Opublikuj komentarz