Opowieści niezwykłe
Wieś wisielców
Jedną z najbardziej znanych i nawiedzonych wsi na terenie powiatu sochaczewskiego jest Bromierzyk.
To właśnie tutaj, we wsi położonej na skraju gminy Brochów, według mieszkańców okolicznych miejscowości dzieją się różne rzeczy, które powstrzymują ich, aby samotnie zapuszczać się do tej dzisiaj opuszczonej wsi.
–Kiedyś w nocy zapuściłam się rowerem do Bromierzyka. To jest opuszczona wieś, ale miałam wrażenie, jakby było tam pełno ludzi. Słyszałam ich głosy, kroki. Tak, jakby wieś żyła – opowiada jedna z czytelniczek.
O Bromierzyku opowiada nam Katarzyna Sz. z Plecewiec. – To jest przerażające miejsce, tam coś zawsze straszyło. Tam jest coś takiego, że ludzie stawali tam jak opętani. Byli również tacy, którzy mieszkali daleko w innych wsiach, ale jak ktoś miał się powiesić, to szedł właśnie tam. Do Bromierzyka.
Według kobiety w Bromierzyku straszą duchy żołnierzy i cywilów, którzy zostali zamordowani przez Sowietów podczas II Wojny Światowej, a idąc tam nocą można usłyszeć rozmowy, mimo iż wieś jest dziś opuszczona. . A według innych relacji , Bromierzyk jest nawiedzony przez ducha, która przed laty zostałą tam zamordowana. Dla uczczenia jej pamięci, w miejscu mordu rodzice wybudowali kapliczkę i powiesili zdjęcie córki.
Wizerunek kobiety na zdjęciu każdego roku coraz bardziej się starzeje. Idąc nocą przez Bromierzyk można usłyszeć ciągnący się po ziemi łańcuch, do którego ma być przywiązana krowa, której zjawę można także tam spotkać.
Bromierzyk, to wieś ciesząca się od lat ponurą sławą. Kolejną historię usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek Wilcz Tułowskich, w gminie Brochów. – Dawno temu jechałam z mężem na motocyklu. Miedzy kapliczką świętej Teresy, a dębem świętej Teresy, zauważyliśmy, jak biegnie za nami koń. Oczywiście mógł wybiec komus z podwórka, ale mimo wszystko uciekliśmy przed nim. Mocno złapałam męża ze strachu, ale nie udało nam się przed nim uciec. Uciekliśmy, jednak w pewnym momencie zgasł nam motor i nie było możliwości żeby jechać dalej. Koń zbliżył się do nas i przednie kopyta wyciągnął do góry. Tak jakby chciał nas zaatakować. Zdążyłam się tylko schylić i nie było konia. Nie było słyszeć jego galopu. Uciekliśmy stamtąd i myśleliśmy, że to przywidzenia, że koń mógł gdzieś pobiec. Kiedy opowiadaliśmy tę historię innym ludziom, to niektórzy zaczęli opowiadać, że i ich to samo spotkało. Najpierw przejazd obok kapliczki, koń lub inne widmo. Zgaśnięcie silnika i to coś się wtedy zbliżało. Każdy z nich próbował się jakoś ratować, osłaniać, ale w końcu to coś znikało. Od tamtej pory nie chodziłam sama na Bromierzyk.
W Puszczy Kampinoskiej nie tylko Bromierzyk cieszy się złą sławą. Straszy niemal w każdej wsi. Opowiadają o tym dawni mieszkańcy opuszczonych puszczańskich wiosek.
–Dawniej o historii o duchach słyszało się dużo, ludzie więcej opowiadali. Może z nudów, a może faktycznie im się coś takiego przytrafiło – opowiada nam pani Maria – Ja pamiętam, że gdy byłam młoda i wracałam z koleżankami przez Karolinów, przechodziłyśmy obok takiej starej, zniszczonej stodoły. Spojrzałam na nią, a po szczycie dachu ktoś szedł. Odwróciłam się, bo pomyślałam, że mi się przywidziało, ale bałam się tam spojrzeć ponownie i nie powiedziałam nic koleżankom, bo nie chciałam wyjść na głupią. Przeszłyśmy jakieś 150 metrów i jedna z nich pyta, czy też to widziałyśmy? Do dzisiaj nie wiem, czy to była jakaś zjawa, czy po prostu ktoś chodził po tym dachu. Nie było możliwości, aby ktoś wszedł na ten dach, ponieważ była to stara stodołą i spróchniała, a dach mógł się zawalić.
Położona niedaleko Bromierzyka wieś Lasocin, według wielu osób również jest nawiedzona. Przy moście, pod którym przepływa kanał Łasica, nieopodal gimnazjum w Lasocinie nocą przejazd ma zakłócony przez zmorę ubraną w białe szaty, która czai się po zmroku w przydrożnych wierzbach.
Inne miejsce, które ma być nawiedzone, to most w Witkowicach, który jest granicą gmin Brochów i Młodzieszyn.
Pewien mężczyzna łowił ryby przy moście i miał tam zobaczyć w nocy zjawę, która wygoniła go z tego miejsca. Według niego, było to coś małego, świecącego. – To coś miało szybko i bezszelestnie się poruszać. Wiadomo jak człowiek jest młody, to i ciekawy – powiada pan Tomasz – ten wędkarz, który mi to opowiadał zatrzymał się samochodem, blokując drogę przejazdu przez drogę do Witkowic. Wyszedł i powiedział, co się stało. Był przerażony, ale nie pozwolił mi tam pojechać. Zmieszałem się, dziwnie na niego popatrzyłem. Zaraz wsiadł do samochodu i pojechał. Nie wiem, kto to był, głosu ani osoby o podobnych rysach twarzy nie znam. Dziwna sprawa, ale nie odważyłem się tam sam pojechać. Później opowiedziałem kolegom, a jeden zaproponował, aby tam pojechać w nocy.
Pewnej nocy w końcu się tam wybraliśmy. Usiedliśmy przy moście, a samochód zostawiliśmy kilometr dalej. Przez kilka minut nic się nie działo. Jednak po jakimś czasie usłyszeliśmy kroki kogoś, jakby miał iść po moście. Jeden z nas wybiegł, aby zobaczyć, czy to ta niby zjawa. Nikogo tam nie było, kroki ustały w momencie, gdy tylko pojawił się obok mostu. Za chwilę poszedł tam drugi zobaczyć, czy nikogo nie ma. Następnie poszedłem za nimi i ja. Natomiast na dole został jeden z nas.. Za chwilę zaczął nas wołać, krzyczał strasznie. Zbiegliśmy do niego, a on leżał na ziemi, w błocie. Zdążyłem zauważyć, jak za drzewem coś błysnęło. Cos mocno świecącego. To cos szybko się poruszało, bo przez jakieś dwie sekundy widziałem taką białą poświatę. Nie wiem, co o tym myśleć. Minęło już kilka ładnych lat, ale nie wiem, czy to faktycznie było coś nie z tego świata. To wszystko jest dziwne, jak tak się patrzy wstecz- zadumał się pan Tomasz.
J. B
Fot. Pixabay
Bromierzyk- fot. Aldona Błaszczyk Szostak/Fundacja Na Tropie im. Janusza Szostaka
Share this content:
Opublikuj komentarz