Pamiętamy nie tylko o powstańcach
Jednym z punktów sochaczewskich obchodów 80. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego było otwarcie izby pamięci w schronie przy ulicy Partyzantów. Uroczystość wzbudziła ogromne zainteresowanie i przyciągnęła wiele osób z naszego miasta i okolic.
Zebranych przywitał człowiek, który nie pozwala, by pamięć o przymusowych robotnikach z terenu ziemi sochaczewskiej zagasła – płk Artur Gałecki. W krótkim wystąpieniu przypomniał tragiczne wydarzenia, które rozegrały się w Sochaczewie i okolicach 80 lat temu.
– Kiedy w Warszawie wybuchło powstanie 1 sierpnia 1944 roku, tego samego dnia Niemcy zapukali o 21.45 do klasztornej furty w Niepokalanowie. Wówczas nakazali ojcu gwardianowi spędzić wszystkich do refektarza. Ponad trzystu braci, którzy znajdowali się wówczas w klasztorze, miało zostać skierowanych do pracy na szańcach przy budowie okopów, rowów przeciwczołgowych, a później przy wykopach pod żelbetonowe schrony. Tej samej nocy przewieziono braci franciszkanów do sochaczewskiego kina Mewa, gdzie już część robotników została spędzona. Następnego dnia rano rozpoczęto budowę linii umocnień. Dziś spotykamy się nie tylko, by oddać hołd i cześć powstańcom z barykad, ale także mieszkańcom Sochaczewa i okolic, którzy pracowali codziennie przez dwanaście godzin, by zadowolić wybujałe ambicje niemieckich najeźdźców. Ten czas okupacji dla mieszkańców ziemi sochaczewskiej był okresem niezwykle trudnym. Ludzie, zamiast pracować w gospodarstwach i zabezpieczać swoje rodziny przed zimą, zostali zaprzęgnięci w tę niemiecką wojenną machinę i każdego dnia musieli wykonywać prace, które, jak się okazało później, nie miały sensu.
Głos zabrał również poseł Maciej Małecki, który podkreślił, jak ważne jest pielęgnowanie pamięci.
– O tym, co dzisiaj płk Artur Gałecki z grupą Projekt Sochaczewskie Fortyfikacje odkrywa, nie uczą niestety w szkole. Ten bunkier niemiecki, który nie zdał egzaminu w czasie wojny, przypomina, jak wiele milionów Polaków zostało zmuszonych do niewolniczej pracy na rzecz Niemiec. Sto trzynaście dni pod lufami niemieckich karabinów, na minimalnym głodowym wyżywieniu. Dobrze, że o tym przypominamy.
Mocno o upamiętnianych wydarzeniach wyraził się burmistrz Daniel Janiak.
– Te schrony to dowód zbrodni, jakiej niemieccy okupanci dopuścili się na ludności Sochaczewa i okolic. Nie możemy pozwolić, żeby zarosły i schowały się pod ziemią, tak jak nie możemy zapomnieć o tragedii sochaczewskich rodzin, zmuszonych do pracy na rzecz okupanta.
Ostatnim punktem części oficjalnej wydarzenia było uroczyste przecięcie wstęgi, a tym samym udostępnienie zmienionego w izbę pamięci bunkru zwiedzającym. Zainteresowanie było tak duże, że musieli oni wchodzili do wnętrza w kilku turach. Grupie Projekt Sochaczewskie Fortyfikacje, dzięki życzliwości wielu osób i instytucji, udało się zgromadzić dużo ciekawych eksponatów, w tym karabin powstańczy „Błyskawica” i powstańczą opaskę. Izba została również przystosowana do wyświetlania materiałów dydaktycznych. Będzie to z pewnością nieoceniona pomoc podczas planowanych w niej muzealnych lekcji historii.
Po raz kolejny Artur Gałecki i grupa pasjonatów, których wokół siebie zgromadził, udowodnili, że nie ma rzeczy niemożliwych. Pierwsze prace w bunkrze przy ul. Partyzantów rozpoczęły się niespełna miesiąc temu. Stan w jakim budowla jest dzisiaj, robi niesamowite wrażenie.
W otwarciu izby pamięci wzięli udział m.in. poseł Maciej Małecki, radny sejmiku Michał Orliński, burmistrz Daniel Janiak wraz z zastępcą Kamilą Gołaszewską-Kotlarz, w imieniu starosty Jolanty Gonty wiceprzewodniczący rady powiatu Jan Aleksander Łopata, wójt gminy Sochaczew Dariusz Krupa, szef oddziału Komunikacji Społecznej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych płk Roman Nowogrodzki, zastępca dyrektora Centralnej Biblioteki Wojskowej Maksymilian Sokół-Potocki, gwardian klasztoru braci franciszkanów w Niepokalanowie o. Piotr Szczepański, w imieniu dowódcy 3 BROP ppłk Andrzej Kujawa, komendant PSP Sochaczew st. kpt. Rafał Krupa oraz wielu innych gości.
(seb)/UM
Share this content:
Opublikuj komentarz