Po Piotrze pozostał tylko list

Po Piotrze pozostał tylko list

Czy 31-latek został porwany, zamordowany, stał się ofiarą wypadku lub popełnił samobójstwo? A być może uciekł aby zacząć nowe życie? Tego nikt nie jest w stanie rozwikłać. Od przeszło 4,5 roku trwają poszukiwania Piotra Pietrzaka, mieszkańca Sochaczewa i jak na razie bez efektu. Wszelkie zgłaszane sygnały nie doprowadziły do odszukania zaginionego. Jednak zarówno rodzina, przyjaciele, jak i policja nie tracą nadziei na jego odnalezienie.

W czwartek, 23 stycznia, około godziny 8.20 Piotr Pietrzak wyszedł z przedszkola przy ul. Poprzecznej w Sochaczewie, do którego odprowadził swoją 5-letnią córeczkę, po czym wsiadł do samochodu volkswagen T4 i odjechał. Tego dnia był umówiony w Żyrardowie, aby poszukać zleceń w tamtejszych firmach transportowych. Piotr zrezygnował z poprzedniej, bo rzadko widywał swoją córkę, Julię. Jeździł, jako kierowca zawodowy. Były to kilkudniowe a nawet tygodniowe wyjazdy.

Zniknął bez śladu

Feralnego poranka Olga, żona Piotra zaspała, ale on zrobił jej kanapki do pracy. Był to ostatni raz kiedy widziała swojego męża. Niestety nie dotarł do Żyrardowa, ale też nie wrócił do domu. Później okazało się, że Piotr zostawił w domu telefon, dlatego Olga nie mogła się do niego dodzwonić przez cały dzień. Jednak z początku nie martwiła się, bo mąż nigdy nie był przywiązany do urządzenia. Dopiero, gdy wróciła do domu i zobaczyła, że Piotra nie ma, wzrosły jej obawy. Zadzwoniła do mamy Piotra, by upewnić się, czy go u niej nie ma. Potem do kolegi i do pracodawcy, do którego miał jechać. Niestety nigdzie go nie było. Wtedy poprosiła koleżankę, by pojechała z nią na policję i zgłosiła zaginięcie.

Piotr był mocno związany z Olgą. Poznali się jeszcze w liceum. W 2014 roku młodzi pobrali się, a rok później na świat przyszła ich córka Julia. Rodzina Pietrzaków była szczęśliwa, nie miała większych kłopotów. Ich życie toczyło się, jak w każdym innym domu. Mieli swoje plany, codzienne obowiązki i chwile przyjemności. Piotr kończył remontować jeden z pokoi w domu. Rodzina myślała też o przyszłości, wspólnie planowali zakup domu nad morzem. Nic zatem nie zapowiadało, żeby ich życie miało się nagle wywrócić do góry nogami. A tak się stało tego feralnego dnia.

Został tylko pożegnalny list

Jak wspomina Olga, Piotr zabrał ze sobą dokumenty, nawigację i pieniądze. Jednak telefon komórkowy zostawił w domu. Od chwili zaginięcia nie skontaktował się z rodziną.

Natychmiast ruszyły poszukiwania zaginionego Piotra. Do akcji włączyli się bliscy i znajomi rodziny Pietrzaków. Pierwszy dzień poszukiwań nie przyniósł żadnych znaczących informacji.

Jeden z sygnałów zgłoszonych policji podawał, że dwa dni później był widziany w jednym z przydrożnych zajazdów przy stacji paliw pod Płockiem, gdzie jadł obiad. Tego dnia znaleziono samochód Piotra zaparkowany przy stadionie w Wyszogrodzie, w pobliżu Wisły. Auto było otwarte i miało ślady podpalenia. Piotr jeździł białym Volkswagenem T4. W samochodzie znaleziono również 5 tys. zł schowane w apteczce i list pożegnalny. Zaginiony zabrał ze sobą dokumenty oraz zawodowe prawo jazdy, co może wskazywać na jego ucieczkę.

Policja uzyskała wtedy zapis monitoringu z Wyszogrodu. Widać na nim auto Pietrzaka, ale nie widać kto nim jedzie i czy był on w nim sam czy też w towarzystwie. W nawigacji natomiast znaleziono zapisy adresów z całej Polski i z Niemiec. Pod jednym z tych miejsc jest gospodarstwo rolne w pobliżu Sochaczewa. Jednak Piotr Pietrzak do niego nigdy nie dotarł. Komputer został dokładnie sprawdzony, ale policja nie natrafiła na żaden ślad. 31-latek praktycznie nie korzystał z internetu i portali społecznościowych. Nie miał też żadnych kont na nich. Logował się jedynie ze swojej poczty mailowej na jednym z portali aukcyjnych. W jakiś czas po jego zaginięciu ktoś próbował się zalogować na jego poczcie, ale bezskutecznie.

Sprawa listu jest też nieco zagadkowa. Choć autor nie napisał tego wprost, to treść wskazuje, że mógł mieć problemy, które go przerastały. To wskazuje na samobójstwo, choć nie ma na to dowodów, gdyż mógł się rozmyślić lub list jest próbą zamazania tropów. Najpewniej po napisaniu listu Piotr Pietrzak wysiadł z samochodu i poszedł wzdłuż Wisły w kierunku Płocka. Jednak policyjny pies zgubił jego ślad po około 700 metrach.

Nie sprawiał problemów

Zaginiony Piotr Pietrzak urodził się, spędził dzieciństwo i wszedł w dorosłe życie w Sochaczewie. Matka Piotra, Agnieszka, wspomina go jako spokojne dziecko, które nie sprawiało większych problemów wychowawczych. Nie brał udziału w bójkach, ani awanturach. Agnieszka Pietrzak zaznacza tylko, że syn bardzo boleśnie odczuł stratę ojca, ale starał się tego nie okazywać i  raczej wspierał matkę, mimo że wtedy miał raptem 14 lat. Piotr próbował wchodzić w rolę dorosłego, żeby matka miała w nim oparcie, a nie odwrotnie.

Piotr odziedziczył po ojcu pasję do sadownictwa. Chodził nawet do Technikum Ogrodniczego, ale szkoła go rozczarowała. Wolał być praktykiem niż teoretykiem. Wkrótce technikum zamienił na liceum. Po maturze zdał egzamin na prawo jazdy. Postanowił zostać kierowcą zawodowym. Jego rodzina nie wierzy, aby opuścił ich dobrowolnie m. in. dlatego, że  byli blisko ze sobą. Piotr był wrażliwym i czułym ojcem, zresztą tak samo, jak jego tata, Leszek, którego stracił przedwcześnie. Ostatnie dni przed zaginięciem nie zdradzały żadnych niepokojących objawów. Nie dostrzegła ich ani Olga, ani matka Piotra, ani przyjaciele. Dla wszystkich zaginiecie było szokiem. Wciąż nie wierzą, że to się stało. Angażują kogo się da i wychodzą w teren w poszukiwaniu Piotra.

Trop urwany nad Wisłą

Tereny nad Wisłą były wielokrotnie przeszukiwane na odcinku od Wyszogrodu do Drwał. Nie tylko przez policję, ale też Wojska Obrony Terytorialnej. Teren jest tam trudny – zarośnięty, ze stromymi skarpami, wąskimi dróżkami i zakrzaczony. Przy użyciu sonaru sprawdzono też Wisłę. Bez widocznych efektów. Parę tygodni później w maju pojawił się wiarygodny sygnał, że Piotr Pietrzak był widziany w Płocku. Osoba pasowała do opisu. Jednak okazało się, że był to bezdomny o imieniu Sylwester.

Detektyw wynajęty przez rodzinę nie odpuszczał i apelował o obserwację i ewentualne zrobienie zdjęcia, gdyby ktoś podejrzewał, że jest to poszukiwany. To doprowadziło do akcji polowań na bezdomnych, a Piotra i tak nie znaleziono. Hipoteza samobójstwa jest nadal brana pod uwagę na równi z innymi. Specjaliści wskazują, że Wisła jest zdradliwą rzeką i ciało mogło się przemieścić nawet kilkaset kilometrów lub gdzieś utknąć. Jednak dopóki nie ma ciała zaginionego stale jest nadzieja na jego odnalezienie i stale trwa akcja poszukiwawcza. Bliscy wciąż czekają na jakąkolwiek informację, chociażby potwierdzenie, że mężczyzna żyje.

Ściągnęli nawet Hebana

Do poszukiwań Piotra Pietrzaka włączyła się sochaczewska Fundacja Na Tropie, która prowadzi działania poszukujące osób zaginionych. W 2020 roku z inicjatywy tej Fundacji 7 października Szymon Wieczorek przyjechał do Wyszogrodu ze swym psem Hebanem i sprawdzali tereny nadwiślańskie. Pies ten jest tzw. zwłokowcem, a więc wyszkolonym w poszukiwaniu ciał. Para ta ma wiele sukcesów w poszukiwaniach zaginionych, ale też w akcjach ratowniczych w kopalniach na Śląsku. Choć pies solidnie pracował to nie znalazł najmniejszego śladu.

Czekają na powrót

Rodzina Piotra Pietrzaka wyznaczyła nagrodę za jego odnalezienie. Przyjaciele założyli stronę internetową – zaginionypiotrpietrzak.pl, na której znajdują się zdjęcia Piotra i numery kontaktowe do bliskich. Za zdjęcie 31-latka z informacją o miejscu pobytu wyznaczono rok temu nagrodę w wysokości 50 tys. złotych. Teraz podwoiła się, ale brakuje sygnałów.

Piotr Pietrzak, w chwili zaginięcia miał 31 lat. Oczy: niebieskie. Wzrost: między 180, a 185 cm. Szczupła sylwetka, włosy ścięte krótko. Ubrany był w granatową kurtkę i spodnie bojówki oraz w czarne buty.

List rodziny do Piotra

„Piotrek! Wracaj, nie lękaj się niczego. Jesteś dla nas bardzo ważny, szczególnie dla Julci. Liczą się przecież miłość i rodzina. Wszystkie problemy można wspólnie rozwiązać. Czekamy na Ciebie. Bardzo kochamy i tęsknimy. ODEZWIJ SIĘ.” – Ola, Julka i mama. Ten list nadal jest aktualny. Z kolei przyjaciele adresują do niego pismo:

Drogi Piotrze, Jeśli czytasz nasz list, bardzo prosimy Cię byś dał jakikolwiek znak życia. Wiemy, że być może masz swoje powody, dla których nikt z rodziny nie wie, gdzie jesteś. Masz prawo do własnych wyborów i decyzji. Jesteś osobą pełnoletnią i wolną. Wiedz jednak, że masz przyjaciół, którzy czekają na Ciebie i wypatrują Cię w oknach swoich domów każdego dnia. Akcja poszukiwawcza trwa, jednak jako dorosły i odpowiedzialny facet, możesz ją zakończyć. Wystarczy jeden telefon. Telefon lub jakikolwiek inny znak, który potwierdzi nam, że żyjesz. Wszyscy na Ciebie czekamy i tęsknimy. Stary, masz dla kogo żyć i nawet jeśli pojawiły się problemy, o których nie wiemy, będziemy z Tobą. Po to ma się przyjaciół. Jeśli czytasz ten list, wiedz, że możesz tutaj wrócić. Nie bój się niczego. Dla nas najważniejsze, byś ponownie mógł być z nami. Jesteśmy zdesperowani, by Cię znaleźć, lecz rozumiemy, jeśli wyjechałeś i chcesz zacząć wszystko od nowa. Prosimy jednak, byś dał jakikolwiek znak życia. Chcemy wiedzieć, że nadal jesteś wśród nas i pamiętaj, na nas zawsze możesz liczyć.

Jeśli zdecydujesz się na ten krok, proszę zadzwoń do nas: Piotr Druzd, tel. 782 602 602, Krzysztof Wasilewski, tel. 513 047 591.

Osoby mające wiedzę na temat miejsca pobytu zaginionego proszone są o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Sochaczewie, ul. 1 Maja 10, 96-500 Sochaczew. Tel. (47) 705 52 22 lub Fundacją Na Tropie im. Janusza Szostaka, tel. 502 226 215, fundacja@na-tropie.org

Bogumiła Nowak

Fot. Archiwum rodzinne, KPP Sochaczew, Fundacja Na Tropie im. Janusza Szostaka

Share this content:

Opublikuj komentarz