Sochaczew – Wspomnienie o Januszu Szostaku

Sochaczew – Wspomnienie o Januszu Szostaku

„Śmierć to złudzenie optyczne”

Albert Einstein

Lecz tęsknota nie jest złudzeniem

10 grudnia 2024 roku minęło 3 lata  od nagłego odejścia Janusza i dopiero teraz odważyłam się napisać cokolwiek o Nim, wspominać. Nie mogłam wcześniej nawet myśleć o pisaniu, ponieważ zbyt głębokie rany były jeszcze we mnie. Za każdym razem gdy próbowałam myśleć o naszym spotkaniu, poznaniu, o początkach naszego związku, o naszych wspólnych chwilach, wspólnych wyprawach, biznesie wreszcie, ale przede wszystkim o naszym wspólnym życiu, łzy same napływały do oczu. Najgorsze zaś były wspomnienia tych ostatnich chwil, gdy odchodził na moich oczach, moich rękach…

Czas jednak robi swoje i emocje nieco słabną, ale nie znikają.

Jak mówili  mi po śmierci nasi  wspólni  przyjaciele Madzia Augustynowicz oraz  Zygmunt GolaPamiętaj, ból przeminie, ale pamięć zawsze zostanie

Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi wspominać Janusza, a nie rozmawiać z nim, czasem się pokłócić, a potem godzić… Ale cóż – życie. Życie, które czasem wyprawia z nami takie harce, że nigdy byśmy tego nie przewidzieli. Tak jak wtedy. Gdy Janusz zachorował nic nie wskazywało na tak fatalny koniec. A jednak stało się…

Poznaliśmy się kiedy ja miałam dwadzieścia kilka lat, On był o siedemnaście lat starszy. Wydawał mi się na początku po prostu stary, ale gdy zaczęliśmy częściej się widywać zrozumiałam, że wciąż jest w Nim chłopak, który ma niesamowitą ciekawość świata i ludzi. Do tego ta Jego niesamowita energia, żył każdą chwilą, pasjonował się wieloma dziedzinami. Jednak to, co Go naprawdę kręciło – to pisanie. W końcu przez większość swego życia był dziennikarzem, a więc żył z tego, że opisywał codzienność, jakieś wydarzenia. Im więcej pisał, tym bardziej wciągał Go każdy temat.

Jednak najbardziej kochał książki. Janusz zwykle czytał kilka książek jednocześnie, bardzo różniących się gatunkowo – od science fiction po klasyki – Dostojewski, Josef Conrad czy Reymont… Uwielbiał też poezję, sam w młodości napisał sporo wierszy, które były publikowane w wielu czasopismach.

Janusz czego się tylko tknął, wkładał w to całego siebie.

Czy byliśmy szczęśliwi? Tak. Bo przecież nie bylibyśmy ze sobą przez ponad dwadzieścia cztery lata… Najważniejsze dla nas było to, że właściwie wszystko robiliśmy razem. Często bywa tak, że ludzie, gdy zbyt długo przebywają ze sobą tracą cierpliwość, druga osoba zaczyna przeszkadzać. Każda ułomność zaczyna denerwować, złościć. Nagle zauważamy, że druga osoba zbyt głośno miesza herbatę albo siorbie nieco przy jedzeniu zupy… Przez wiele lat nam to nie przeszkadza, aż nagle staje się problemem. Liczba tych zauważanych wad zaczyna nagle się powiększać i powiększać… U nas tak nie było. Nawet po wielu latach lubiliśmy być ze sobą i co najważniejsze – chcieliśmy być. Każdy wyjazd, czy to prywatnie czy służbowo, planowaliśmy wspólnie i razem jeździliśmy.

A jak się zaczęła nasza działalność wydawnicza? W 1998 roku powstała nasza pierwsza firma PHU Milenium, która została w 2002 roku przekształcona w Milenium Media AWPK. Wtedy też zaczęliśmy wydawać Express Sochaczewski, pierwszy prywatny tygodnik w Sochaczewie. Wcześniej Janusz, wraz ze swoim przyjacielem Tomaszem, założył Ziemię Sochaczewską, wydawaną przez Urząd Miejski.

Janusz cały czas prowadził wydawnictwo, ale fascynowały go też różne sprawy niewyjaśnione. Przez wiele lat pracował przecież w ogólnopolskich gazetach (Walka Młodych, Express Wieczorny, Tygodnik Solidarność i wiele innych), w których zetknął się z wieloma historiami i zbrodniami, których nie udało się wykryć. Miał ich w swoim notatniku setki. Zawsze marzyło Mu się, że będzie mógł się nimi zająć i wyjaśniać je.

Wtedy właśnie narodził się pomysł powołania do życia fundacji zajmującej się nie tylko opisywaniem tych zbrodni, ale też prowadzącej poszukiwania i rozwiązującej te zagadki.

I tak w 2016 roku postała Fundacja Na Tropie. Przez kilka lat istnienia fundacja prowadziła bardzo dużo różnych działań, jak choćby najgłośniejsza sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek. Ale nie tylko – do dziś bada mnóstwo niewyjaśnionych historii i w wielu przypadkach działania fundacji przyczyniły się do odnalezienia ciał osób dawno zaginionych.

Przyznam się, że po śmierci Janusza chciałam zamknąć fundację. Zaczynało przerastać mnie to wszystko. Byłam w szoku po niespodziewanej śmierci Janusza, nie umiałam myśleć racjonalnie. Było mi wszystko jedno, co dalej. Nie wyobrażałam sobie życia bez Niego. – Jak ja sobie dam radę? Co robić? – myślałam.

Na szczęście miałam wspaniałych ludzi obok siebie, którzy mi pomagali. Nie pozwolili przede wszystkim zamknąć fundacji.

Zmagałam się z depresją. Janusz wydawał się przecież wieczny. Nikt w naszym otoczeniu, a już najmniej ja, nie dopuszczał do siebie myśli, że mogło by Mu się coś stać. Ale stało się…

Z dnia na dzień spadły na mnie sprawy, którymi nigdy się nie zajmowałam. Najpierw kwestia samego pogrzebu, bo przecież była pandemia i trwał lockdown. Mnie zamknięto na kwarantannie i byłam zupełnie uziemiona. Nie mogłam niczego załatwić.

Jednak dałam radę. Podniosłam się, bo wiem, że życie toczy się dalej. Mam dla kogo żyć. Mam przyjaciół, pracę, rodzinę: rodziców, siostry Marlenę i Iwonę, ukochanego Syna Aleksandra.

Wiem, że Janusz opiekuje się nami z tej „drugiej strony”, ponieważ doświadczam tej opieki –  często.

Postanowiłam dalej wydawać lokalny tygodnik. Teraz pod zmienionym tytułem Tygodnik Sochaczewski. Janusz marzył także o lokalnej telewizji.

Pomyślałam – Czemu nie wrócić do tego pomysłu? Zastanawiałam się na tytułem i doszłam do wniosku, że jednak musi to być tytuł lokalny i tak zrodził się pomysł na TV Sochaczew. Możecie nas państwo oglądać na kanale YouTube TV Sochaczew.

Prezentujemy tam ciekawe materiały z politykami, sportowcami, muzykami, a także z Robertem Bernatowiczem – znanym dziennikarzem, prezesem Fundacji Nautilus, który od ponad 30 lat pasjonuje się zjawiskami niewyjaśnionymi, w tym UFO czy chupacabrą.

Czasami pytam Janusza – Czy Ci się podoba, to co robię? Czy robię to dobrze? Czy byś coś  zmienił… Czuję też Jego obecność, jakby stał obok i mi podpowiadał…

Dziękuję wszystkim osobom,  którzy stanęli  na mojej drodze. Przysłowie mówi „Przyjaciół poznaje się w biedzie”, i to jest prawda. Dlatego tym bardziej dziękuję tym wszystkim, którzy byli ze mną w tych najtrudniejszych chwilach i są przy mnie nadal.

Janusz dopiero w ostatnich latach swego życia mógł w końcu zacząć pisać książki. Zawsze o tym marzył lecz brakowało czasu. Wydawnictwo i działalność społeczna Janusza zabierało dużo czasu. Dopiero w ciągu swoich ostatnich pięciu lat napisał swoje wszystkie książki. A były to:

„Masa. Jak stałem się bestią”, „Od pakera do gangstera”, „Bandyci i celebryci”, „Widziadła – Świadectwa z zaświatów” (dedykował ją swoim Rodzicom), „Urwane ślady”, „Co się stało z Iwoną Wieczorek?”, „Kto zabił Iwonę Wieczorek?”, „Byłam dziewczyną mafii”, „Słowik – Skazany na bycie gangsterem”, „Gangsterskie egzekucje”, „Więzienny świat – korupcja, przemoc, seks”, „Otchłań grzechu”, „Komando śmierci” i „Zbrodnie niewyjaśnione” – to ostania książka jaką napisał.

Nie doczekał jej wydania. Zmarł po kilku dniach od ukończenia pisania… Dostępna jest w wersji e-book, audiobook.

Wspomnienie o Januszu Szostaku

Śmierć jest tylko iluzją

Aż trudno uwierzyć, że to już 3 lata odkąd nie ma Janusza Szostaka… Czas tak szybko leci, ale on i jego pomysły są stale obecne… Często w redakcji przypominamy jego osobowość i różne zdarzenia z jego udziałem. Wracamy do jego książek i tematów, które podejmował… Co prawda redakcja zmienia się i pracujemy dynamicznie nad gazetą, by trafiała do czytelników. Z pewnością jedne pomysły by się mu podobały więcej, a inne mniej.

Jednak sam Janusz mówił, że gazeta jest medium żywym i twórczym. Nie można zamykać się w określonych ramach, trzeba mieć pomysły i szukać.

Przyjmując jego dorobek nie zostawiamy gazety w stagnacji, staramy się szukać czegoś, co ciekawi czytelników, co jest żywe. Stąd wejście szerzej w internet. Nie tylko newsami prasowymi, ale też językiem filmowym. Czy to by pasowało Januszowi? Myślę, że tak… On zawsze był dynamiczny i nigdy nie zatrzymywał się w miejscu. Z drugiej jednak strony brak bardzo jego spojrzenia, rozmów i dyskusji… choć czasem bywały burzliwe i ścieraliśmy się z nim poglądami… no ja się czasem z nim spierałam próbując go przekonać do swoich pomysłów. W większości je przyjmował, ale czasem bywał nieugięty. I choć Go nie ma to czuję jego obecność i czasem ma uczucie jakby stał obok. Wtedy mówię w duchu – I co Ty na to. Jak Ci się podoba? Dajemy radę… Bo chcemy byś z nas był dumny…

A śmierć, jak zaznaczyliśmy w jednym z naszych programów na TV Sochaczew – słowami Einsteina… Jest tylko iluzją i kiedyś się spotkamy w innym wymiarze, w innej pętli czasu.

Bogumiła Nowak

Fot. Archiwum prywatne Aldony Błaszczyk-Szostak

Share this content:

Opublikuj komentarz