Tajemnica rewalskiego ośrodka
Andrzeja i Łukasza nie ma od 24 lat. Uciekli, popłynęli pontonem do Szwecji? Co tak naprawdę stało się w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Rewalu?
Andrzej Ziemniak wychował się w Myszkowie (województwo wielkopolskie) w małej wsi w okolicy Szamotuł.
– Syn był dobrym dzieckiem. Jednak za drobne kradzieże został umieszczony w ośrodku – mówi Wiesława Ziemniak – mama zaginionego chłopca.
Andrzej trafił do Pogotowia Opiekuńczego w Poznaniu 24 listopada 1998 roku. Natomiast w styczniu 1999 roku Sąd Rejonowy w Szamotułach postanowił umieścić nastolatka w placówce wychowawczej. Skierowanie wystawił Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczo-Diagnostyczny im. Janusza Korczaka w Antoniewie.
Nastolatek został przeniesiony do Ośrodka Wychowaczego w Śliwinie Bałtyckim na początku lutego 1999 roku, miał wtedy 14 lat.
Natomiast z miejscowości Poganice w gminie Potęgowo (województwo pomorskie) pochodził Łukasz Sas.
– Łukasz był spokojnym chłopcem – wspomina Dorota Bubel, mama nastolatka – jednak ojciec miał zły wpływ na Łukasza, faworyzował córkę.
18 marca 1998 roku Łukasza umieszczono w pogotowiu opiekuńczym na skutek ucieczek z domu, wagarów, drobnych kradzieży, palenia papierosów, a także nadużywania alkoholu.
Z pogotowia uciekł kilkukrotnie.
Psycholog Cyryla Frąckowiak z przychodni psychologiczno-opiekuńczej zaproponowała umieszczenie chłopca w ośrodku wychowawczym. Także to Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczo-Diagnostyczny im. Janusza Korczaka w Antoniewie skierował Łukasza do Ośrodka Wychowawczego w Śliwinie Bałtyckim.
Ośrodek do którego trafili chłopcy nosi teraz imię Janusza Korczaka. W Rewalu.
Nastolatkowie dokonywali ucieczek będąc w placówce.
Uważa się, że chłopcy uciekli z ośrodka 31 marca 1999 roku.. Ucieczkę uwzględniono w skali liczbowej, lecz pominięto wpis do wykazu imiennego. Dopiero następnego dnia zaginięcie chłopców zostało wpisane do raportu poprawnie.
Mama o ucieczce Andrzeja dowiedziała się przez przypadek. Wiesława Ziemniak zadzwoniła do placówki w pierwszy dzień świąt Wielkanocnych, informując, że przyjedzie odwiedzić syna.
– Pani z ośrodka oznajmiła, że Andrzeja nie ma, ponieważ uciekł w Wielką Sobotę – opowiada mama.
Natomiast Dorota Bubel o zniknięciu syna dowiedziała się z otrzymanego pisma. Nie miała kontaktu z Łukaszem kiedy przebywał w ośrodku w Śliwinie Bałtyckim.. Nastolatka skreślono z ewidencji placówki z powodu nieobecności trwającej ponad osiem tygodni.
Z otrzymanych materiałów wynika, że Wydział Kryminalny KPP w Grywicach prowadził poszukiwania dopiero od 7 czerwca 1999 roku.
Przypuszcza się, że chłopcy uciekli z ośrodka razem, aczkolwiek nie ma na to dowodów.
– Andrzej był krótko w ośrodku – relacjonuje pani Wiesława – z tego, co wiem nie zdążył nawiązać kontaktów z Łukaszem.
Jedna z wielu teorii zakłada, iż chłopcy dostali się do Świnoujścia, gdzie promem popłynęli dalej. Według innej, że prawdopodobnie chcieli przepłynąć morze i dostać się do Szwecji. Uważano, że mogą żyć za granicą.
Wiesława Ziemniak zadaje pytanie : – czy nikt by się nie zainteresował, że dzieci są same bez rodziców? Uważam, że chłopcy nie mieli pieniędzy, a jeśli dokonaliby kradzieży, to i tak zostaliby złapani. Tak bywało wcześniej. Otrzymałam także informację, iż mój syn chciał wyrobić paszport. Sprawdziłam to. Oczywiście Andrzej nie wyrabiał żadnego paszportu w Szamotułach ani dowodu.
Natomiast mama Łukasza tak relacjonuje w jaki sposób dowiedziała się o zaginięciu syna: –
Przyjechała do mnie policja i dowiedziałam się, że uciekło dwóch chłopców z ośrodka. Policjant podał nazwisko Ziemniak i zapytał, czy tu się nie kręcili. Jak przyjechali ponownie do mnie to wtedy zapytałam, czy ten drugi chłopiec się znalazł? Policjant spojrzał na mnie dziwnie i zapytał: – Jaki chłopiec? Dodaje: – Już później zaginięcie zgłosiłam w Potęgowie, syna szukali u rodziny na Dolnym Śląsku. Później raz czy dwa razy w roku przyjeżdżała policja i dopytywała , czy Łukasz się znalazł?
Zaginięcia Andrzeja i Łukasza łączone jest z zaginięciami; Janusza Asminien w 1998 roku (15 lat) oraz Marka Paczkowkiego, który zaginął 1999 roku (15 lat). A wspólnymi cechami zaginięć jest województwo zachodniopomorskie. Jest to stosunkowo bliska odległość chłopców od siebie – około 100 kilometrów oraz podobny wiek i każdy z nich zaginął w marcu.
Na stronach internetowych nadal można przeczytać liczne komentarze na temat tego zaginięcia. O zaginięcie obwiniano także mafię, która rzekomo porwała ludzi na organy lub do domów publicznych w Niemczech. Obciążano także księży oraz policję. Mama Łukasza była nawet u jasnowidza .
Usłyszała, że syn żyje i mieszka ze starszą kobietą w okolicach Sławna, a drugim razem wskazał miejscowość Bremen w Niemczech. Z taką informację kobieta poszła na policję, gdzie usłyszała, że to duże miasto. Aczkolwiek Andrzej i Łukasz znajdują się w bazie osób poszukiwanych w fundacji Itaka, data zaginięcia chłopców się nie pokrywa.
Pani Wiesława z płaczem w oczach mówi: – Chciałabym, aby wszystko się kiedyś wyjaśniło.
Natomiast mama Łukasza, pani Dorota powiedziała nam, że kiedyś była u mamy Andrzeja i rozmawiały razem. Pokazała jej listy od syna – ta mama ma listy od syna, a ja nic, kompletnie nic – mówi smutna.
Osoby, które posiadają wiedzę na temat losów Andrzeja Ziemniaka i Łukasza Sasa proszone są o kontakt z redakcją pod adres: fundacja@na-tropie.org, redakcja@socho.info.pl lub z najbliższą komendą policji.
fot. Fundacja na Tropie im. Janusza Szostaka
Aleksander Szostak/ Aldona Błaszczyk-Szostak






Share this content:
Opublikuj komentarz