Wieś wisielców
Jest to fragment książki Janusza Szostaka „Widziadła”, która ukazała się w 2021 roku.
Przeczytamy o paranormalnych zjawiskach godnych Archiwum X:
„Z kredensu wylatywały szuflady, spadały garnki i czajniki, a taboret koziołkował przez kuchnię. Funkcjonariusze przez kilka dni obserwowali nawiedzony dom” (…)
Bromierzyk to jedno z najbardziej znanych nawiedzonych miejsc w Polsce. Wieś w Puszczy Kampinoskiej.
To puszczańska wioska położona na styku gmin Brochów w powiecie sochaczewskim i Kampinos w powiecie warszawskim zachodnim.
Po utworzeniu KPN Bromierzyk, ajk wiele innych puszczańskich wsi, został wysiedlony, a ziemie wykupione przez KPN.
O Bromierzyku opowiadała między innymi Wiesława Sz. z Plecewic. – To jest przerażające miejsce, tam zawsze coś straszyło. W tym miejscu jest coś takiego, że ludzie stawali się jakby opętani. Byli tacy, którzy mieszkali daleko w innych wsiach, ale jak ktoś miał się powiesić, to szedł właśnie tam. Ludzie z okolicznych wsi w końcu zaczęli się bać tam przychodzić. Nie bez powodu tak się dzieje.
Według kobiety w Bromierzyku straszą duchy żołnierzy i cywilów, którzy zostali zamordowani przez Sowietów podczas II wojny światowej, a idąc tam nocą można usłyszeć rozmowy, pomimo, że nikt we wsi nie mieszka.
Natomiast według innych relacji świadków Bromierzyk jest nawiedzany przez ducha dziewczyny, która przed laty została zamordowana. Dal uczczenia jej pamięci w miejscu mordu rodzice wybudowali kapliczkę oraz powiesili zdjęcie córki.
Wizerunek kobiety na zdjęciu każdego roku coraz bardziej się starzeje.
– Ta kapliczka nie znajduje się w Bromierzyku, lecz w pobliżu miejscowości Cisowych – mówi mi jeden z byłych mieszkańców puszczańskich wiosek. – Ona została zamordowana przez sąsiadkę, swoją chrzestną, na zlecenie pewnej sekty.
Rodzice tej dziewczyny mieli przystąpić do tej sekty. Skuszono ich podobno finansowo. Kiedy wyremontowali dom, ogarnęli, to zrezygnowali. Wtedy zapowiedziano im, że stracą to, co mają najdroższe. – I wtedy chrzestna zabiła dziewczynę – wyjaśnia mój rozmówca.
Takich opowieści związanych z tym miejscem jest więcej. Ponoć spotkania z duchami i zjawami zdarzają się tutaj ponoć regularnie.
– Tam przy świętej Teresie jak ten dąb, to ludzie opowiadali, że działy się dziwne rzeczy. Moi rodzice mówili, że tam coś jest i im się pokazywało – opowiada pan Jan – Jakieś zjawy . Trudno mi powiedzieć, co to było. Mówili, że jak nieraz jechali w nocy wozem, to coś się objawiało, wychodziło na drogę, stawało przed koniem, przed wozem. Słyszałem, że tam często ludziom gasną silniki samochodów, czy motocykli. Wielokrotnie się zdarzało, że samochód gasł, odholowali go kawałek dalej i odpalił. Jak byłem kawalerem i do Bielin się chodziło na dziewczyny, to nieraz czułem się nieswojo, idąc lasem. Miałem wrażenie, że ktoś za mną idzie, że wbija wzrok w moje plecy. Do domu wracało się z dusza na ramieniu. Tutaj coś dziwnego się objawia. To mogą być dawni mieszkańcy. Oni maja to miejsce pod opieką, strzegą go.
W puszczy Kampinoskiej nie tylko Bromierzyk cieszy się złą sławą. Karolinów to od lat całkowicie wymarła wieś nieopodal Bromierzyka. Dzisiaj nie ma tam nawet śladu domów. Pozostał tam tylko ewangelicki cmentarz, obok którego znajduje się symboliczny brób zamordowanego w 2002 roku mężczyzny. Na skraju dawnej wsi stoi stary krzyż. To miejsce otoczone jest tajemniczą aurą.
– Stryj opowiadał mi, co wydarzyło się, gdy mój dziadek wracał z Famułek Królewskich przez łąki do domu w Karolinowie – opowiada Leszek Paduch – Za nim szedł jakiś człowiek, więc skręcił w bok, aby tamten szedł sobie swoją drogą. Jednak również poszedł za nim. Za którymś razem dziadek nie wytrzymał i przeklął go. Zerwał się wtedy wiatr, że drzewa się gięły. Stryj był mądrym człowiekiem, więc na pewno nie kłamał, ale o dziadku niewiele wiem, bo nie żył już, kiedy się urodziłem. Myślę jednak, że mówił prawdę, bo nie on jeden z tych okolic miał przeróżne przygody.
Na chwilę zatrzymuję samochód pod dębem świętej Teresy, na którym od lat wisi obrazek z podobizną patronki Bromierzyka.
Ona zawsze tu była, przed wojną i po wojnie. NIkt sięnie odważył nigdy zdjąć z dębu tego obrazka. Nawet Niemcy i Ruscy. Myślę, że święta Teresa strzeże wsi, to nie dotyczy tylko obcych.
Bo także miejscowym działy się tutaj dziwne rzeczy. Gdyby nie ona to dąb pewnie dawno byłby ścięty, ponieważ jest częściowo uschnięty. Ale jednak nie mogą tego zrobić. Były już nieraz takie przypadki, że zabierali się do ścięcia tego drzewa i piły odmawiały posłuszeństwa. Nie działy, psuły się po prostu. Wygląda na to, że święta Teresa broni tego dębu.
– Dzieją się tu dziwne rzeczy, ale one nie wszystkim się przytrafiają, nie wszystkim objawiają. Musi być ku temu ważny powód – myślę.
Janusz Szostak (2021r). Dziennikarz śledczy, reporter, pisarz.
Opr. Aldona Błaszczyk- Szostak
Tę książkę oraz inne można kupić m.in. w Empiku.
Fot. Aleksander Szostak / archiwum prywatne Aldony Błaszczyk-Szostak
Scan okładki książki.
Książka dostępna również jako e-book.
Share this content:
Opublikuj komentarz