Z cyklu opowieści niesamowite
Niezwykły grób matki malarza
Nieopodal Sochaczewa urodził się Władysław Ślewiński, jeden z najwybitniejszych polskich malarzy.
Urodził się 1 czerwca 1856 roku w rodzinnym dworze we wsi Białynin nad rzeką Pisią. Był synem Kajetana Ślewińskiego, dziedzica wsi Białynin oraz Heleny z Mysyrowiczów herbu Jastrzębiec.
Władysław ochrzczony został w kościele w Mikołajewie. Wydarzenie to tak zostało opisane w metryce chrztu „(…) Działo się to we wsi Mikołajewie dnia 19 czerwca 1856 roku, o godzinie dziewiątej z rana. Stawił się Kajetan Ślewiński, dziedzic dóbr Białynin lat dwadzieścia dziewięć liczący w Białyninie zamieszkały w obecności Ludwika Ślewińskiego, kapitana woysk cesarsko – rosyjskich zamieszkałego w Warszawie, lat dwadzieścia pięć liczącego i Feliksa Łoskowskiego właściciela wsi Kęszyce w Kęszycach zamieszkałego liczącego lat czterdzieści i okazał nam dziecię płci męskiej, urodzone w Białyninie dnia 1 czerwca bieżącego roku o godzinie pierwszej z południa z Jego małżonki Heleny z Mysyrowiczów lat dwadzieścia liczącej, a w dniu dzisiejszym już nie żyjącej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym odbytym w dniu dzisiejszym, nadane zostały imiona Władysław Ludwik, a rodzicami chrzestnymi byli wyżej wspomniany Ludwik Ślewiński i Agnieszka Radzyńska. Akt ten stawiającemu i świadkom przeczytany, przez nas, oyca dziecięcia i świadków podpisany został” .
Pod metryką widnieją nieczytelne podpisy: księdza Jakuba Godlewskiego, Kajetana Ślewińskiego, Feliksa Łoskowskiego, Ludwika Ślewińskiego.
Natomiast w archiwum mikołajewskiej parafii znajduje się również akt zgonu matki malarza, która zmarła przy porodzie.. Zaś w kruchcie świątyni zwraca uwagę marmurowe epitafium z herbem rodu Mysyrowiczów Jastrzębic.
Helena Ślewińska żyła krótko, bo zaledwie 21 lat. Zmarła 1 czerwca 1856 roku przy narodzinach syna. Po jej śmierci we dworze w Białyninie trwała trzydniowa żałoba.
W Kurierze Warszawskim ukazał się nekrolog, w którym czytamy: Był upalny dzień, gdy z dworu w Białyninie wyruszył do Mikołajewa żałobny kondukt. Ciało zmarłej Heleny wiezione było w trzech trumnach. Czarną karocę ciągnęło sześć pięknie przybranych karych koni. Za nimi szedł tłum żałobników, na czele z Kajetanem Ślewińskim pogrążonym w rozpaczy po utracie ukochanej żony. Po nabożeństwie pogrzebowym Helena Ślewińska spoczęła w grobie.
Po przekroczeniu bramy cmentarza w Mikołajewie rzuca się się w oczy potężna, strzelista , żeliwna konstrukcja neogotycka. To grób Heleny Ślewińskiej . Jednak nie tylko kształt odróżnia tę mogiłę wśród innych.
Z grobem tym wiąże się niezwykła historia. Pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia na mikołajewskim cmentarzu odbywał się pogrzeb młodej kobiety, która także zmarła przy porodzie. To zdarzenie miało miejsce na oczach wielu osób. Kiedy kondukt pogrzebowy mijał grób matki artysty wtedy żeliwna konstrukcja pękła. Tak, jakby z żalu nad śmiercią młodej kobiety. To niezwykłe zdarzenie miało miejsce na oczach wielu osób. Chyba nikt z obecnych wtedy nie miał wątpliwości, że to przekaz od zmarłej przed laty Heleny Ślewińskiej.
Janusz Szostak / opr. Aldona Błaszczyk – Szostak
Fot. Aldona Błaszczyk – Szostak / Janusz Szostak /grób rodziny Ślewińskich
Share this content:
Opublikuj komentarz